Aktualnie 18/11/2010
Właśnie wracam od kolegi który prowadzi i buduje mój dom. Szok ,cały dzień leje deszcz jedna budowa na której można pracować pod dachem to właśnie moja, 12 osób przygotowuje dom do wstawienia okien i drzwi. W końcu od czego się ma przyjaciół.. c.d.n.
Następny etap.. Czerwiec 2010, warunki do dalszej budowy idealne ale cóż, kasy brak, szukam banku który mnie wesprze, koszmar, polska rzeczywistość, biurokracja rozłożyła Polskę, a mi pozwoli budować dom?? He he :) . Uruchamiam znajomości, w tydzień zbieram dokumenty potrzebne do kredytu. No i okazuje się, że nie ma jeszcze pozwolenia na budowę. Uruchamiam znajomości, niestety ustawa (przyjazna Polska) obwarowała terminami nie do przeskoczenia rozwój gospodarki. Cholera mnie bierze- 20 lat pracy na zachodzie zupełnie oderwało mnie od polskiej rzeczywistości, w łachmanach do Europy nas przyjęli. To, co na zachodzie załatwia się na telefon, u nas nawet po znajomościach jest niemożliwe. Więc jak w średniowieczu organizuje wodę na budowę. Syn zbiera kolegów z KAWALERII BERG (bawią się w wojsko w chwilach wolnych więc organizuje im szkolenie z okopów). Na politechnice tego nie uczą, a w życiu może się przydać. Efekt końcowy: woda na budowie i dwa połamane szpadle. Pakuje toboły i wracam do pracy. Podbój polski? Nie tym razem :) .